Festiwalowe pamiątki (butów tu niema)
Festiwal Smaku w Grucznie
tam zawsze chciałem pojechać. I zadręczałem tym żonę, Zadręczałem- no tak! bo to w końcu wyprawa 440km w jedną
stronę, więc nic dziwnego że nie chciała
tam ze mną pojechać. W końcu się udało się ją jakoś (hehe) przekonać. I tak
znalazłem się w miejscu kultu jedzenia. Najpierw parę słów jak to wygląda: Cała impreza zorganizowana jest na bardzo
dużym obszarze w dolinie, pomiędzy pagórkami - muszę przyznać, że całkiem
malownicza okolica. Gdzie okiem sięgnąć rozpościera się widok stoisk z
najprzedniejszymi specjałami kuchni kujawsko-pomorskiej a także rarytasami z
pozostałych regionów kraju. Po terenie festiwalu można przechadzać się godzinami buszując pomiędzy straganami i próbując co lepsze,
oferowane do degustacji kąski. Na początku moje kroki skierowałem na
"dział" miodowy. Miody nie są moim konikiem, ale nie mogłem nie
docenić pszczelarzy oferujących najznakomitsze złoto naszego kraju, można było
także zobaczyć w specjalnie przygotowanym terrarium, jak pszczoły uwijają się
przy produkcji miodu. Za miodami znajdowały się stoiska z serami. Ach te
sery... od topionych, poprzez dojrzewające, aż do twardych dojrzałych
wspaniałych serów. Można było próbować i smakować do woli. Serowarzy objaśniali
zainteresowanym jak powstają dane sery, z czym je podawać i jak jeść. Mieliśmy
okazję skosztować serów owczych, kozich
i oczywiście krowich. Wyroby z mleka owczego są moim faworytem.- jeden w
szczególności przypadł mi do gustu, więc pierwsze małe zakupy były za nami. Po
serach degustowaliśmy nalewki, ja
niestety tylko zmysłem powonienia,
ale i tak uważam, że te które wyrabiamy w domu są najlepsze. O rzeczach, które
kosztowaliśmy mógłbym pisać i pisać - wspomnę jeszcze o cudownej zupie
śliwkowej i wspaniałej prostej zalewajce - ta pierwsza doskonała na upalne dni,
a druga bardzo podobna do naszego żurku - obie na pewno umieszczę na tym blogu.
Rozkoszne smakowanie uprzyjemniały liczne atrakcje, które organizatorzy
przygotowali dla nas smakoszy. Festiwal polecam każdemu komu kuchnia nie
kojarzy się tylko z gotowaniem wody na herbatę. Dzięki tej wizycie tam mam
tysiąc kulinarnych inspiracji i z całą pewnością wybiorę się też w przyszłym
roku na oba dni, gdyż jest to dwudniowa impreza. Już nawet przygotowuję zakwas
na zalewajkę, a na piecu wesoło bulgoczą pyszne powidła. Jako pamiątkę mam dwie
wspaniałe książki kucharskie oraz klapki - bo w roztargnieniu i zaspany rano
ubrałem zimowe buty i ciepłe skarpety a w Grucznie było 34 stopnie \,,/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz